- Ja będę patrzył cały czas w ziemię, a ty mną kieruj, dobrze? - I
dodał z uśmiechem: - Nie za dobrze orientuję się w terenie. - Dobra. Zrobili w tył zwrot i zaraz poczuli na twarzach zimny kwietniowy wiatr. - Kahli chyba nie jest dobrym tropicielem? Flic potrząsnęła głową. - Piłkę albo patyk przyniesie, ale nigdy nie był układany do tropienia. - Teraz nie ma już sensu zaczynać. - Och, Matthew, przepraszam! - Nagły podmuch rozwiał jej włosy na kształt wachlarza. - Za co? Każdemu może się zdarzyć. - Spojrzał w stronę, z której przyszli, pochylił głowę i szedł wolno, sprawdzając każdy dołek. - Bardzo to miło z twojej strony. - Przecież chodzi o ostatni podarunek od twojego taty. To ważne... - Coś przyciągnęło jego wzrok, więc kucnął natychmiast i dłonią w rękawiczce odsunął kępę chwastów. Zobaczył tylko kamień. Wilgotny z wierzchu kamień, który połyskiwał w szarawym świetle. - Od razu myślałem, że to za łatwe - mruknął. - Niedobrze - westchnęła Flic niedługo potem. - Nie poddawaj się jeszcze. - Matthew też zaczynał tracić nadzieję, 46 ale nie chciał przyznawać się do porażki, póki mieli jakiś wybór. Niestety, na wrzosowisku zapadał już zmierzch, co jeszcze bardziej utrudniało poszukiwania. - Niech to szlag! - Podniosła patyk. - Cholera, cholera, choleraaa! - Po ostatnim przekleństwie cisnęła patyk w powietrze, a Kahli, ujadając wściekle, pogonił jego śladem. - Boże, nie powinnam tego robić... - Dlaczego? - Matthew się wyprostował. - Po prostu go zaaportuje. - Niekoniecznie. W tej stronie zdarzają się bagniste sadzawki. - Flic rozejrzała się za psem, który jednak zniknął jej z oczu. Parę razy zawołała go głośno, w końcu się skrzywiła. - Już raz utknął dwa lata temu. Muszę go poszukać. - Pójdę z tobą. - Nie - zaprotestowała szybko. - Proszę, jeśli możesz, to szukaj dalej bransoletki. Znajdę go i przyprowadzę. Matthew zerknął na niebo i zobaczył gęste, skłębione chmury. - Robi się ciemno, Flic. I zaraz zacznie padać. - Ja tam mogę zmoknąć, chyba że ty... - Zabrzmiało to jak wyzwanie. - Proszę, Matthew... - Znów ta rozpacz w głosie. - Nie zniosę myśli, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co w naszej mocy... - No dobrze - ustąpił. - Tylko bądź ostrożna. Wiem, że bransoletka jest ważna, ale twoje bezpieczeństwo o wiele bardziej. Ostatecznie możemy wrócić tu jutro, jeśli dziś się nie uda. - Jutro ty idziesz do pracy, a ja do szkoły. - Taaa. Niech ci będzie. Ruszyła za Kahlim, ale nagle przystanęła i obejrzała się na Matthew. - Chyba się nie boisz, co? Obiecuję, że wrócę jak najszybciej.