się o siódmej u Nate'a. Wpadnij, zjemy
razem kolację. Odłożyła słuchawkę. Po chwili znów ją podniosła, gotowa wystukać następny numer. W końcu jednak zrezygnowała. Nie powinna telefonować z domu. W dzisiejszych czasach wszyscy mają urządzenia wyświetlające numer telefonu rozmówcy, pomyślała. Zabębniła palcami w stół. Dlaczego nie powiedziała Dane'owi o torebce Sheili i o numerach? Zastanawiała się, co zrobić z tymi numerami. I na czym polega znaczenie faktu, że Izzy ma numery ich wszystkich? Nie tylko ma, ale zapisał je w telefonie komórkowym. No a inne, te nieznane? Naprawdę nie wiedziała, jak do tego podejść. Dane by wiedział. Jest detektywem. Może mu jednak powie. Wkrótce. Gdyby nie ten kolczyk w jego domu... Przyznał się, że z nią spał, akurat przed jej zniknięciem. Co to wszystko oznacza? Dane zjawił się w „Sea Shanty" późno. Zanim podszedł do grupy przyjaciół, stanął przy wejściu i przez chwilę ich obserwował. Niewielka Cindy wyglądała doskonale w sukience bez pleców odsłaniającej linię barków i szyi. Larry miał na sobie nienagannie odprasowane spodnie i czarną koszulkę polo. Nate wystąpił w surfingowej koszulce i spodniach do kolan. Omawiał coś z zapałem z Larrym. Włosy Kelsey lśniły, opadając na nagie ramiona. Sukienka układała się miękko na wszystkich miłych 187 dla oka zaokrąglonych liniach ciała. Kelsey słuchała z uwagą słów Jorge'a Martiego, siedzącego po jej lewej stronie. Jorge dobrze wyglądał. Ciemny, przystojny, tylko on miał marynarkę. Podobnie jak Kelsey, robił wrażenie ubranego zarówno elegancko, jak i niedbale. Kelsey się roześmiała. Przed ujawnieniem swej obecności Dane zrobił niepostrzeżenie kilka zdjęć. Potem wsunął mały, wodoodporny aparat do kieszeni czarnej kurtki i podszedł do stolika. Kelsey uniosła wzrok. Nie potrafiłby stwierdzić, czy cieszy się z jego przybycia. Cindy, jak zawsze wylewna, powitała go entuzjastycznie: - Dane, już myśleliśmy, że nie przyjdziesz. - Przepraszam za spóźnienie. Usiadł i wziął menu, choć znał je na pamięć. - Jak się masz, Jorge? - rzucił. - Doskonale, a ty? - Jakoś leci. Mam nadzieję, że nie czekaliście na mnie z zamówieniem? - Jesteśmy na Keys - odpowiedział Larry. - Nigdzie się nam nie spieszy. Postanowiliśmy dać ci pół godziny. Potem jeszcze przez piętnaście minut narzekaliśmy,