rozumiał, żadne z nas nie miałoby powodu się ciebie obawiać ani teraz, ani
kiedykolwiek. Naszym wspólnym zadaniem jest pokonanie Władcy. Czy możemy się teraz na tym skupić? Bryan długą chwilę przyglądał mu się w milczeniu, wreszcie odezwał się: RS 268 - Zacznijmy od Jeremy'ego i Nancy. Niech dokładnie opiszą tamtą noc w Transylwanii, potem ja opowiem o swoim udziale, a Jessica o swoim. Może ktoś z tu obecnych wyłowi z tych relacji coś, co my przeoczyliśmy. - Zajął miejsce na kanapie, skrzyżował ramiona. Jestem przekonany, że w najbliższym otoczeniu Jessiki znajduje się zdrajca, lecz ona nawet nie chce o tym słyszeć. Może wy zdołacie ją przekonać, by bardzo uważnie przyjrzała się każdej z bliskich jej osób. Jęknęła, lecz Lucien popatrzył na nią z powagą. - Zgadzam się z tym. Praktycznie należałoby prześwietlić każdego. - Kawa gotowa - zaanonsowała Maggie. - Możemy zaczynać. Jeremy uświadomił sobie, że wszystkie oczy skierowały się na niego. W ustach mu zaschło, więc zwilżył wargi językiem. - Wszystko zaczęło się od tego, że Mary poprosiła, żebym poszedł z nią na przyjęcie... Niles Goolighan leżał w swojej celi, gapiąc się w sufit i żałując, że dał wiarę obietnicom o wiecznym życiu, o władzy i kobietach. Tak naprawdę podkręciło go to ostatnie - perspektywa, że żadna babka mu się nie oprze. Do tej pory miał z tym problemy, to już Calowi lepiej szło, gdyż był wyższy, odważniejszy i bardziej wygadany. Niles generalnie trzymał się go i zawsze pozostawał trochę w cieniu. Skończyło się tak, że gnił w pudle. Prawnik, którego mu przydzielono, zaproponował mu układ. Jego kumpel Cal coś wie o zamordowaniu w szpitalu dwóch policjantów, więc Niles może wie również, a jeśli zechce udzielić informacji mogących naprowadzić na trop mordercy, dostanie znacznie niższy wyrok za napad z bronią. RS 269 Niles zaczął zastanawiać się nad propozycją adwokata. Owszem, mógłby udzielić informacji, to było bardzo proste... Nagle poczuł lodowate zimno. Spojrzał za kratę i ujrzał potężnego mężczyznę w eleganckim ciemnym garniturze. - Niles... - Tak? - Przyszedłem ci pomóc. Zaproś mnie do środka. Dziwny facet, pomyślał Niles. I czego właściwie tu chce? - Strażnicy muszą pana wpuścić, bo mnie jakoś nie dają klucza do ręki. -Nagle roześmiał się. - A co tam, do diabła! Właź pan, jak pan chcesz. Ku jego zaskoczeniu drzwi otworzyły się natychmiast i nieznajomy wszedł do środka, uśmiechając się, a na widok tego uśmiechu Nilesowi zrobiło się zimno, jakby lodowata ręka zacisnęła się na jego sercu. Skoczył ku ścianie, przywarł do niej plecami. - Zamierzałeś mnie zdradzić, co, Niles? - Zdradzić cię? - Chłopak ze zdumienia aż otworzył usta. - To ty... istniejesz naprawdę? Znowu ten zimny uśmiech. - Oczywiście, że istnieję naprawdę. Jestem bytem z krwi i kości, A