wznowiłam. Przypomniała sobie, że stało się tak, ponieważ uciekła z
domu. – Wiele dzieci zaczyna interesować się rozmaitymi rzeczami, a potem rezygnuje – stwierdził Theodore, myśląc o Frei, która po śmierci matki zarzuciła większość swoich pasji. Po tych słowach zapadła długa cisza. Lily od dawna nie czuła się tak swobodna, bezpieczna i zadowolona. Lecz po chwili z zakłopotaniem zdała sobie sprawę ze zniewalającej urody tego mężczyzny i nagle zapragnęła wrócić do hotelu. – Powinnam zobaczyć, jak się czuje brat – oświadczyła. – Miał zabrać mnie gdzieś na kolację, ale dopadła go okropna migrena... Ugryzła się w język. Jednak Theo już podchwycił pretekst. – Więc może ja zaproszę cię na kolację? – zaproponował. – Nie powinnaś spędzić samotnie pierwszego wieczoru w Rzymie. Poza tym... – dodał – nie lubię jadać sam. – Ale czy nie wolałbyś raczej...? – Zająknęła się. – To znaczy, czy twoi koledzy nie byliby dla ciebie ciekawszym towarzystwem niż ja? – Z całą pewnością nie – odparł beztrosko. – Będę z nimi obcował aż nadto w ciągu dnia. Na szczęście, wieczory mamy wolne i możemy robić, co zechcemy. Tak więc pozwól, że pokażę ci kilka moich ulubionych zabytków, a ty powiesz, który najbardziej ci się spodobał. Uśmiechnął się do niej uroczo, szczerze... i zniewalająco. Pomyślała, że właśnie takiego mężczyznę mogłaby kiedyś namalować na białym rumaku, śpieszącego na ratunek damie w opałach. Co za szalone myśli przychodzą mi do głowy?– zreflektowała się zmieszana. – To z pewnością wpływ Rzymu... albo tego palącego słońca! ROZDZIAŁ DRUGI Opuścili plac, idąc obok siebie, ale zachowując pewien dystans. Mijali rodziny, pary w średnim wieku trzymające się za ręce oraz wpatrzonych w siebie kochanków, którzy co chwila przystawali i całowali się namiętnie. Z początku czuła się tym zakłopotana ze względu na obecność Theodore’a Montague’a. On jednak zdawał się nie zwracać uwagi na te czułości. – Przypuszczam, że w trakcie twoich poprzednich pobytów w Rzymie brat pokazał ci już większość godnych uwagi atrakcji turystycznych – rzekł do niej. – Tylko niektóre – odparła. – A i te chętnie zobaczyłabym ponownie. Gdy odwiedzam Sama, niestety nie może mi poświęcić zbyt wiele czasu, gdyż on i jego wspólnik Federico ciężko pracują. – Uśmiechnęła się do Thea. – Nie przeszkadza mi to. Przywykłam radzić sobie sama. Po kilku minutach Theodore odezwał się: – Jest trochę później, niż sądziłem, i zaczynam się robić głodny. Pozwolisz, że zdecyduję, gdzie zjemy? Obiecuję, że nie będziesz rozczarowana. Lokal, o którym myślę, ma nie tylko znakomitą kuchnię. Rozciąga się stamtąd piękny widok na miasto. Miał rację. Siedząc naprzeciwko Thea przy stoliku w blasku świec, Lily zastanawiała się, czy nie śni. Była w Wiecznym Mieście w balsamicznie ciepły wieczór i jadła wyśmienitą kolację w towarzystwie nadzwyczaj przystojnego mężczyzny, który przyciągał spojrzenia wszystkich kobiet. Pomyślała z uśmiechem, z˙e mógłby stanowić pierwowzór Apolla dłuta Berniniego.