Studenci spekulowali co do jego wieku. Twierdzili, że może mieć sześćdziesiąt
lat albo że może być stary jak świat. Miał rzednące siwe włosy, ciągle chodził z nachmurzoną miną i nosił tweedowe ubrania. Był człowiekiem średniego wzrostu, wygimnastykowanym i sprężystym dzięki wieloletniemu 137 uprawianiu jogi. Kiedy stawał za katedrą, potrafił wydawać się cztery razy większy. Stosował tę sztuczkę głównie wtedy, gdy chciał zmobilizować studentów do pracy i do samodzielnego myślenia, apelował, żeby - na Boga! - byli mądrzejsi! Poczta pantoflowa donosiła, że zaczął karierę jako psychiatra w słynnym więzieniu San Quentin. Praca ta tak bardzo go wciągnęła, że zrobił doktorat z kryminologii. Nazwisko zaś rozsławił dzięki dogłębnej analizie instytucji więziennictwa. Dzięki niej doszedł do jednego szokującego wniosku: sama natura więzień gwarantuje, że kiedy więźniowie wyjdą na wolność, nadal będą popełniać przestępstwa. Był twardy, szorstki i wymagający. Był też błyskotliwy, i właśnie za to Kimberly bardzo go szanowała. - Może zacznie pani od początku - zasugerował. - Nie. Nie chcę przeżywać tego od nowa. Nie jestem w stanie doświadczać na nowo tego samego bólu. Ciekawe jest to, że nigdy nie rozumiałam, w jaki sposób po powrocie z pracy ojciec zawsze wydawał się taki spokojny i opanowany. W telewizji zawsze pokazują, że kiedy glina wraca z miejsca przestępstwa, to idzie się napić, pali, przeklina albo się wścieka. Ja i siostra dobrze to rozumiałyśmy. Dla nas miało to sens. Ale tata wracał z pracy i był... Jak spokojna tafla wody. Bez względu na to, jak długo patrzyłyśmy mu w twarz, niczego nie mogłyśmy się domyślić. Teraz to rozumiem. Praca jest wojną. W pracy człowiek nie może sobie pozwolić na uczucia. Praca to wróg. - Jak mógłby się czuć pani ojciec, gdyby teraz panią usłyszał? - spytał dr Andrews. - Czułby się skrzywdzony. - A jaki jest cel człowieka, który chce namierzyć pani ojca? - On chce go skrzywdzić - odpowiedziała i spuściła głowę, gdy zobaczyła wyraz twarzy profesora. Doktor Andrews popatrzył na nią jak wykładowca. - Panno Quincy, skoro to jest wojna, to która strona aktualnie wygrywa? - Matka nienawidziła jego pracy. - W tym fachu zdarza się stosunkowo dużo rozwodów. - Nie, nienawidziła przemocy, brutalności, nie mogła się pogodzić, że on był bardziej oddany pracy niż nam. Ona stworzyła piękny dom. Dała mu dwie piękne córki. Ale on wolał żyć w mroku. - To jest powołanie. Chyba pani to rozumie? - Właśnie do tego zmierzam! Moja matka nie żyje, a mnie jest smutno, jestem wściekła, ale jednocześnie czuję w sobie jakąś motywację. Pierwszy raz od wielu miesięcy czuję się rozbudzona. Długo trwałam w stanie jakiegoś odrętwienia, a teraz... Chcę odnaleźć tego sukinsyna! Chcę czytać ra- 138 r porty z miejsca zbrodni. Chcę śledzić kroki tego potwora, chcę określić wszystkie składniki jego osobowości i go zdemaskować! Na dodatek o nim myślę więcej niż o mojej zmarłej matce. Doktorze Andrews, co jest ze mną nie tak? Doktor Andrews w końcu się uśmiechnął, rysy jego twarzy stały się niespotykanie łagodne. - Panno Kimberly, nie zwróciła pani uwagi na to, że kryminologia nigdy