Wstał, by wyjść z domu. Musi zrobić wszystko,
co w jego mocy, dopóki jest wolny. Włożył fotografię do schowka pod deską podłogową w sypialni i skierował się do wyjścia. Zanim doszedł do drzwi, zadzwonił telefon. Postanowił nie odbierać, automatyczna sekretarka była już włączona. Usłyszał głos Jesse Crane'a: - Dane, zadzwoń do mnie. Znaleźli w kanale następne zwłoki. - Kelsey! - wrzasnął Larry w ostatniej chwili, ułamek sekundy dzielił go od dostania w głowę ciężkim świecznikiem. - Larry! Pokój zalało nagle światło. Kelsey i Larry zastygli w dziwacznych pozach. W drzwiach stali Nate i Cindy. - Mogłam cię zabić! - rzuciła oskarżycielsko Kelsey. - Co wy robicie? Dlaczego się zakradacie? - My? Wróciliśmy do domu, usłyszeliśmy, że ktoś tu łazi. Do tego ciemno i żadnego znaku twojej obecności - tłumaczył Larry. Dygocąc, upuściła świecznik na podłogę. Larry odskoczył, żeby nie upadł mu na stopę. 154 - Naprawdę myśleliśmy, że ktoś się włamał - wyjaśniła Cindy. - Kelsey, nie zapaliłaś żadnego światła. Wołałam cię szeptem, ale nie usłyszałaś. - Dlaczego po prostu nie zawołałaś głośno? - Nie mogliśmy wołać głośno, jeśli myśleliśmy, że jest tu złodziej albo... no... złodziej - dokończył niezręcznie Nate. Kelsey głęboko odetchnęła. - Wydawało mi się, że słyszę kogoś kręcącego się po domu. Usłyszałam jakby tupnięcie, z tyłu. - Pewnie spadł owoc mango, rosną tam - zauważyła Cindy, ruchem głowy wskazując na ogród. - Może się jednak rozejrzyjmy - zaproponował Larry. Wyszli do ogrodu. Nic szczególnego, pomyślała Kelsey, ja słyszałam ich, a oni mnie i tak się nawzajem podchodziliśmy. Nikt z ich czworga jakoś nie mógł się jednak uspokoić. Pierwszy Larry wybuchnął śmiechem. - Tu jest tylko basen. - Jeszcze trawa i drzewa - dodała z ulgą w głosie Cindy. Kelsey chciałaby być tak spokojna, na jaką starała się wyglądać. - No cóż, muszę jednak przyznać, że cieszę się z waszego powrotu. - Robi się późno - zauważył Nate. Spojrzał na Kelsey. - Może zostanę i prześpię się na kanapie. Chciała odpowiedzieć, że nie ma potrzeby, bo przecież nocuje tu Larry. Nie zdążyła jednak, bo wtrąciła się Cindy: