językiem po wargach. -Gdy zbliża się pora
kolacji, zostawiam pracę. Nie mogę się skoncentrować. Myślę tylko o tym, by już być z wami. Mój ojciec nigdy tego nie czuł. Ani w stosunku do mojej mamy, ani do nas. Gdyby miał takie potrzeby, nie mógłby im się oprzeć. Zrobiło się jej ciepło na sercu. Cieszyła się, że dzięki niej otworzyły mu się oczy. Zrozumiał, że nie jest taki, jakim się widział. Jest dobry, czuły, otwarty na innych. I kocha swoich siostrzeńców. Miło słyszeć, że myśli o niej, że chce ją widzieć. Nie powinna się z tego cieszyć, jednak było jej przyjemnie. - Amy, wiem, że masz sprecyzowane plany na przyszłość. Urwał na chwilę. Amy domyślała się, że chce zaczerpnąć powietrza, by dodać sobie odwagi. - Może jednak... - zaczął ponownie. - Może jednak spróbujemy przekonać się, co to jest? - dokończył, wykonując dłonią szeroki gest. W tym momencie poczuła, jakby sięgnął prosto po jej serce. Zabrał je na zawsze. Już go nie miała, choć nadal oddychała i czuła. To jakiś cud. Naraz wszystko stało się jasne. Olśnienie. Tak! Kocha go. - Może do siebie pasujemy - cicho ciągnął Pierce. -Wprawdzie mam swoją pracę, ale znajdzie się też czas na podróże. Kilka razy w roku latam do Europy. Amy, jesteś mądrą dziewczyną. To jeden z powodów, dla których tak bardzo mi się podobasz. Jesteś bystra i inteligentna. Znajdziesz sposób... bym wpasował się w twoje życie. Te słowa poruszyły ją do głębi. Pierce zaczął bawić się szklanką. Nie patrzył na Amy, co dało jej czas, by się pozbierać. Nie jest bystrą i inteligentną dziewczyną. Na pewno nie można tego o niej powiedzieć. I nikt tak jej nie postrzega. Przeciwnie. W rodzinnym miasteczku nie pochwalali jej wyborów. Nawet siostry oblatki były nią rozczarowane. Gdyby Pierce znał prawdę... na tę myśl zesztywniała... też by nią gardził. Pierce nalegał: - Oboje jesteśmy inteligentnymi ludźmi. Znajdziemy swoją drogę, wypracujemy sobie własny sposób na życie. Lęk, jaki w niej narastał, przerodził się w dziką panikę. Dławiło ją w gardle, dusiło w piersi. Popatrzyła na Pierce'a kamiennym wzrokiem. W pierwszej chwili w jego oczach